Dedykacja?

Zapowiadane 'mam dla Ciebie coś, nie powiem Ci co'.
W najmniej odpowiednim momencie, Green.
Przepraszam, że dziś. Dziękuję za wszystko.

niedziela, 12 maja 2013

Mit o czasie


Bérénice spacerowała po całym domu, śpiewając Marsyliankę. W kuchni płonęła jajecznica. Drzwi były nadzwyczaj skrzypiące, a okno ni cholery nie chciało się zamknąć. Colleen przywędrowała z przedszkola z rozdartą bluzeczką. Nie było obiadu, nie było porządku i spokoju też miało nie być. Audrey zakasała rękawy i bez słowa wyminęła piejącą Bérénice. Jajecznica dogorywała. Nie było czego ratować.
- J'irais pour une promenade. Est-il en Amérique pour des promenades dans l'intégration de la famille?
- Oui – wrzasnęła z łazienki Colleen, zapewne nie do końca świadoma tego, co to słowo oznacza. Bérénice uśmiechnęła się dobrodusznie z zamiarem kontynuowania wywiadu.
- C'est un gamin fantastique. Elle a un beau nom. Où est son père?
- Oui – wrzasnęła ponownie Colleen, za co Audrey była jej wdzięczna. Gdy Bérénice zbierała się, żeby wymyślić jakieś inne pytanie, którego one na pewno nie zdołają zrozumieć, Audrey zabrała się za szacowanie strat. Bérénice uniosła palec, ale że nikt nie zwrócił na to uwagi, obróciła się na pięcie i poszła dokończyć to, co zaczęła – Marsyliankę. I Audrey była przekonana, że jeżeli Bérénice zostanie tu jeszcze trochę, Colleen lepiej będzie znała słowa hymnu Francji niż hymnu USA.
- Co na obiadek?
- Do tego zmierzam kochanie. Za 5 minut wracam. Możesz pośpiewać z panią Bérénice, a ja pobiegnę do sklepu po obiad.

***

Czas. Czas na niepokonanych duchem. O godzinie duchów. 00:00. Ciche skrzypnięcie drzwi i wolność. Ta upragniona, niezdefiniowana, ponaglająca do czynu. I noc. Nieprzebrana, niezjednana, tajemnicza, groźna. Pokłon Johna, pijaka. Tego, który pamięta o Audrey ilekroć spojrzy w lustro. Potem sprint zaułkami. Tym razem w dół. Na ulicę 98. Do schowanego za kilkoma bramami, baru. Po zwycięstwo albo po druzgoczącą porażkę. Po walkę. Po marzenia. Po satysfakcję. Po...
- Spóźniona. Znowu. Wytłumaczysz mi to?
- Sp...
- Na zaplecze. W tej chwili. I daruj sobie wyzwiska. Poklniesz po walce. Sprowadziliśmy ci kogoś ekstra. Zobaczymy ile siły ma dziś Arpi.
-...ierdalaj – dokończyła z cwanym uśmiechem, zarzucając włosy na ramiona. Była Arpi. Blizną, która miała się nigdy nie zagoić. Panią tego ringu.
- Rozgrzana? To walka wieczoru, wiesz o tym. Przyszedł ktoś, kto chciałby cię kupić.
- Kupić? Mnie kupić?
- Chyba nie mnie. Spójrz. – wskazał skinieniem głowy młodą podskakującą w miejscu Amerykankę - Terra. Ma 20 lat. Dwa razy silniejsza od ciebie. Młodsza, szybsza, brutalniejsza, ładniejsza. Dasz radę. Poćwicz z Ted’em.
Ted ma 19 lat. Jest na zmywaku, ale robi za worek treningowy. Za taką premię każdy by robił... Ted kuli się gdy Audrey wypowiada jego imię. Spogląda raz na Terrę skaczącą na skakance, raz na Audrey. Na widok Audrey pochmurnieje. Walka jest ważna, więc i on dostanie porządnie. Niby tylko w dłonie, ale znowu nie będzie mógł utrzymać kufla przez trzęsące się ręce i powybijane nadgarstki.
- Problemy? – spytał, zakładając ochraniacze
- Jeden – warknęła, nakładając rękawice – W dodatku francuski
- U młodej w przedszkolu wprowadzili? Choleeera. Nie masz na książki?
- Nie w przedszkolu. Do domu mi się wprowadził.
- Francuz?
-Francuzka.
- Skąd wytrzasnęłaś Francuzkę?
- Sama się wytrzasnęła. Nie gadaj, haruj

Wzrok omiótł wydzielony skrawek baru. Will uniósł kciuk do góry. Można było zaczynać. Audrey przyjrzała się swoim rękawicom. Bez urazy, ale zawsze chciała być czarna. Była prawie pewna, że gdyby była, świat stałby przed nią otworem. Taka Terra. Oni byli bardziej zwinni, bardziej skoczni. Nosili głowy nisko, bo znali słowo pokora. Walczyli z całym światem od urodzenia. Byli przez to silni. Silniejsi niż ci z alabastrową cerą. I mieli takie oczy... Zgubne. Niby łagodne, a igrały w nich płomyki. Jak teraz, gdy Terra spojrzała w kierunku lampy. Zazdrościła im.
- Zaczynamy – Ted skinął głową w kierunku 20-latki. – Powodzenia Arpi.

***

1 komentarz:

  1. Francuska może wprowadzić się chyba tylko do domu, w którym mieszka kobieta bawiąca się w boks po nocach.
    A skoro już unikasz nauki to pociągnij to, proszę, bo oryginalność bije na kilometr, a ja lubię oryginalność;D
    Pozdrawiam.
    [meska-przyjazn]

    OdpowiedzUsuń