Wracała do
domu, jak zwykle przykładając kawałek chusteczki do rozwalonego nosa. Nad
blokowiskiem zaczynało świtać. Jeżeli kiedykolwiek myślała, żeby zostawić ten
świat i wyjechać, na pewno było to jeszcze zanim pojawiła się Colleen.
- Kurwa –
spojrzała pod nogi. Chodnik – jak długi i szeroki – usłany był tym, w co na
pewno nie chciałaby wdepnąć o 4 nad ranem. Uniosła głowę wyżej, tak żeby nie
patrzeć na swoje buty, które będzie musiała zostawić przed drzwiami. I gdy
rozglądała się po osiedlowym pseudoparku, jej uwagę zwróciła starsza pani. Nie
taka zwyczajna starsza pani. Starsza pani zupełnie niepodobna do tych tutejszych.
Wystrojona w błękitny żakiet i spódnicę z tej samej kolekcji. Miotająca się
niedaleko starej, zarośniętej piaskownicy, w której koty zrobiły sobie kuwetę.
Widać – zagubiona. A na jej szyi coś, co zdecydowało o tym, że...
- Pani się
zgubiła? – spytała Audrey, usiłując wyglądać normalnie. Starsza pani omiotła ją
zdezorientowanym spojrzeniem wariata, nie zwracając nawet uwagi na chusteczkę,
którą Audrey nieustannie dociskała do nosa.
- Mon nom
est Bérénice.
- Kurwa, co
jest? – warknęła do siebie, czując jak przesiąknięta chusteczka zaczyna ronić
pojedyncze krople – Ma pani chusteczki?
- Avez-vous besoin d'un médecin?
- Inaczej.
Idzie pani ze mną.
- Qu'est-ce?
- Chodź
kobieto. Dasz mi się wykrwawić na tej obrzydliwej polance?
- Avec vos mouches sanguins du nez.
- Pani ma
buty na obcasie. Bogata pani... Szybciej proszę, bo powiedzą, że porwałam jakąś
nadzianą Francuzkę, która lata po blokowisku z tabliczką na szyi.
***
- Usiądzie
sobie pani w kuchni. Tam – wskazała palcem, puszczając przedramię staruszki. Ta
posłusznie podążyła we wskazanym kierunku.
Audrey
wbiegła do łazienki. Całą twarz miała w zaschniętej krwi... a ta wciąż nie
przestawała płynąć. Lodowata woda przyniosła chwilową ulgę. Kobieta stała nad
umywalką, zanurzając twarz w zimnej cieczy. Dotąd przejrzysta, zaczynała
różowieć, spowita wstążkami krwi. Oddałaby wiele, żeby przestać w ten sposób
cały przyszły dzień. Oddałaby wiele, tylko nie spokojny sen córki, na który
czyhała nieznajoma Francuzka, wojująca w kuchni, do której przed chwilą weszła.
Audrey nie namyślając się długo, wystrzeliła z łazienki.
- Pani
zwariowała?!
- Je suis
désolé.
- mamo? Co
to za babcia? – z pokoju wychyliła się malutka główka Colleen.
- To... –
zaczęła Audrey, gdy ‘babcia’ podniosła okrzyk zachwytu nad dzieckiem. Ponadto
rzuciła karton mleka, który dotychczas dzierżyła w dłoni i ruszyła w podskokach
przez korytarz.
- Oui!
Quelle belle fille! Est-ce votre fille?
- Oui, oui –
warknęła kobieta, zastępując drogę żywiołowej babci – Colleen idź spać.
- Ale co to
za babcia?
- Idź! Spać.
Zamknij drzwi i idź spać!
***
Spoglądała
od dłuższego czasu jak starsza pani wierci się w jej łóżku. To był szczyt
nieodpowiedzialności sprowadzać do domu nieznajomą kobietę, która nawet nie zna
języka.
Obróciła w
palcach plastikową plakietkę, którą Bérénice tuż przed snem zdjęła z szyi. Bérénice
Benoit. Chora na Alzheimera Francuzka wysłana do okręgu Queens. Dokładnie...
102 ulica. Skąd ta kobieta wzięła się 7 ulic dalej od swojego powołania? Czemu
na tym zapchlonym osiedlu, gdzie mogła być pobita, jeśli nawet nie zabita za
koraliki, połyskujące żywym srebrem z jej francuskiej szyi.
- i co ja
mam z tobą zrobić kobieto? Wypuścić cię samej nie wypuszczę. Zaprowadzić, sama
nie zaprowadzę. Będziesz musiała poczekać kilka dni...
zanim cokolwiek konkretnego powiem, muszę się pochwalić, bo sama ledwo w to wierzę. nie znam kompletnie francuskiego, a mimo to bez pomocy tłumacza zrozumiałam co Francuzka mówiła do Audrey. czy ja zamieniam się w polyglota? ;o
OdpowiedzUsuńa teraz poważnie.
to jest mit. mit rozumiany dosłownie jak nigdy, mit o wspaniałomyślności, której de facto nie ma. a może jest, tylko okaże się później? w końcu przygarnęła osobę w potrzebie, ale z drugiej strony przygarnęła obcą osobę. i która strona jest tą dobrą? a może która strona to mniejsze zło?
tak to jest, że czytam to opowiadanie i nie zawsze rozumiem, nie zawsze widzę wszystko. mój urok, moja ślepota.
ale je uwielbiam, bo ma coś, co sprawia, że chce się je czytać, mimo że o żadnych skakajcach, piłkarzach, czy siatkarzach nie jest :p
;**
Nie wiem, jak ty to robisz. Jak ty TAK piszesz.
OdpowiedzUsuńNie wiem, jaką rolę w tej historii odegra ta starsza, zagubiona kobieta. Że jakąś odegra, mogę się tylko domyślać.
Może zostanie babcią dla małej, kimś w stylu matki dla Audrey?
Nie wiem. Ty wiesz.
A my się dowiemy w odpowiednim momencie.
Uwielbiam Cię za to. Za tę historię, za każdą historię, którą piszesz.
I dziękuję. Za wszystko.
Tym razem za to, że tak wspaniałe opowiadanie jest dedykowane mi.
Pod ostatnim mitem nie dodał mi się komentarz. Przez moja głupotą i niedomyślność, no ale..
OdpowiedzUsuńNIGDY. WIĘCEJ. NIE. PISZ. MI. ŻE. NIE. PISZESZ. PIĘKNIE. BO. TO. WIERUTNE. KŁAMSTWO. JEST.! To opowiadanie ma w sobie coś, coś co zmusza do myślenia. I jest bardzo dojrzałe. I bardzo intrygujące, zaciekawiające. I inne. Wiedz, ze uwielbiam <3